" - Ujrzał raz chłooooooopak dziewczyyyyynę, o włosach jak słoooooońce złoooootych! Uniósł swój róóóóóg...
- Bogowie, teraz naprawdę zwariował - wyszeptał Armin - Magia spaliła jego nieszczęsny mózg!
- Spokój tam! - Wrzasnął strażnik.
- Gdy dzieeeewczę róg ów ujrzaaaało, zlękło się i omdlaaało! Wziął chłooopak za rękę jąąąą...
Drzwi otworzyły się nagle i do celi wpadł strażnik z pałką w ręku, wymierzoną do ciosu. Z zaskoczenia nieomal zareagowałem za późno. U jego boku wisiał miecz - jednak nie zwykły miecz, a Rozpruwacz Dusz!
- Do mnie! - zawołałem.
Ostrze wysuneło się z pochwy i wskoczyło do mojej ręki.
Żelazo zaświeciło blado, a ja poczułem jego radość i podniecenie, kiedy zacisnąłem palce na znajomej rękojeści. Ostrze zatoczyło łuk, jakże typowy dla tej przeklętej broni. Głowa strażnika poleciała w bok, Rozpruwacz Dusz skąpał się we krwi konającego i zanim zdążyłem się obrócić do Armina, by uderzyć po raz drugi, krew już wsiąkła w stal. Tym razem podzielałem jego radość i satysfakcje, nie broniłem się przed nimi, czując jak przepełnia mnie siła Rozpruwacza.
Armin wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się w swoje nadgarstki. Zwykłe żelazo nie stanowiła dla Rozpruwacza przeszkody.
- Jak widzicie, nie potrzebuję młotka - rzekłem
Powoli podniósł głowę i przełknął ślinę. Wpatrywał się we mnie nieruchomym wzrokiem, a ja wyczytałem w jego oczach strach, trwogę i coś jeszcze.
- Panie... wasze oczy... - wyszeptał
- Co z nimi?
Leandra zbadała moje oczy, ale nie dało się w nich dojrzeć nic szczególnego, w każdym razie nic, co tłumaczyłoby ślepotę.
Widać w nich srebrne gwiazdy... - Padł przede mną na kolana."
Jako że pierwsza część zrobiła na mnie wrażenie to, postanowiłem bez wahania przeczytać drugi tom. Pierwsza część skupiała się na akcji w gospodzie. Czy tutaj również akcja będzie się na tym opierać? Czytajcie do końca, a znajdziecie odpowiedź.
Początek książki zaczyna się w znajomym wszystkim miejscu. Gospodzie pod Głowomłotem.
Podczas rozmowy Kennarda, historyka, który pojawił się niedawno pod zajazdem a Leandrą. Dowiadujemy się, że Askir tak naprawdę istnieje dalej, lecz w nieco innej formie oraz iż raz na siedem lat, w czasie Święta Wiosny, siedem królestw spotyka się na posiedzeniu Rady Koronnej. Trwa ona zazwyczaj trzy tygodnie. Jak myślicie? Czy w mroźną zimę można dotrzeć na czas? Z odpowiedzią przychodzi do nas Zokora. Mroczna elfka wyjaśnia, iż istnieje pewien sposób. Mianowicie są to portale dzięki, którym można teleportować się do królestwa. Niestety jest pewien haczyk. Trzeba posiadać odpowiednie kamienie, aby uaktywnić portal.
Gdyż nasi śmiałkowie, odkrywają właściwy portal, oczywiście napotykając po drodze szereg trudności, postanawiają przenieść się do zamierzanego miejsca i ostrzec radę przed najazdem władcy Thalaku. Gdy wszyscy dochodzą do siebie, okazuję się, że zostali przeniesieni w błędne miejsce, mianowicie do Besarjanu. Nasi bohaterowie będą musieli zmierzyć się z intrygami i pułapkami, które czyhąją na nich na każdym kroku.
"- Serfine mówi, że zna to miejsce - oznajmiła Sieglinde.
Skinąłem głową. To było logiczne, w końcu kombinacja kamieni podchodziła z zeszytu raportów Sierżanta.
- Dawniej ten trakt prowadził na południe w góry, do kopalnie miedzy - ciągnęła - Na północy leży miasto Gasalabad. Za czasów Serfine mieściła się tam siedziba gubernatora i stacjonował większy garnizon. Tamtędy przepływała też rzeka, może moglibyśmy kontynuować podróż statkiem. "
Można śmiało zaobserwować przeskok klimatyczny. Gdy pierwszy tom był mroźny niczym zima w Westeroos, tutaj otrzymujemy pustynne, gorące klimaty. Richard Schwartz ma świetnie przemyślaną fabułę.
Tempo akcji jest odpowiednie do wydarzeń sprzyjających w danym momencie. Nasi bohaterowie nie są prości. Mimo że znamy ich z poprzedniego tomu, z każdą kolejną przygodą dowiadujemy się o nich więcej, a o niektórych wręcz nie wiemy dokładnie jeszcze wszystkiego do końca. Natomiast mimo tak zróżnicowanych charakterów potrafią zjednoczyć się dla dobra i działać razem.
Nie ma tutaj nudnych, niepotrzebnych wątków, natomiast znajdziecie dawkę humoru, akcje, która jest rozpędzona i sporą dawkę stworzeń i postaci pobocznych nadającym wszystkiemu większego kolorytu.
Czytając tę opowieść, było to czyste czerpanie przyjemności. Każda przewrócona strona, była niczym plaster miodu na moje serce. Jeśli autor utrzyma taki poziom do końca, śmiało stwierdzę, że będzie to moja ulubiona seria fantasy. Niczego mi tutaj nie brakowało. Jednocześnie nie chciałem, aby ona się kończyła. Chyba jednak moje modły nie zostały wysłuchane. Czyżby Soltar maczał tu swoje palce?
Na dodatkową uwagę zasługuje sama okładka. Jest niesamowita. Idealnie wpasowuje się w treść drugiego legionu. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na dalsze wydania a was zachęcić do przeczytania!
Moja ocena: 9/10
Liczba stron: 526
Wydawnictwo: Initium
"Dobry przywódca sprowadza swych ludzi z powrotem do domu, żywych. Nigdy nie byłem dobrym przywódcą."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz