" Tuż przed łodzią katapultował się z wody humbak. Do podrzucenia tak masywnego cielska potrzebne cielska potrzebne było potężne pchnięcie. Przez moment to wszystko wyglądało, jakby zwierzę opierało się na płetwie ogonowej. Tylko koniuszki płetwy znajdowały się jeszcze pod wodą, reszta ciała sterczała pionowo w górę, przewyższając mostek "Lady Wexham". Na żuchwie i spodniej stronie brzucha wyraźnie były widoczne podłużne fałdy. Nieproporcjonalnie długie płetwy piersiowe odstawały niczym skrzydła, połyskując bielą z czarnymi plamami i guzowatymi brzegami. Wyglądało to tak, jakby wieloryb chciał całkowicie unieść się z wody i z pokładu "Lady Wexham" dobiegło wielogłosowe "Oooch". Następnie potężny tułów przechylił się powoli na bok i wywołując eksplozje piany, opadł z powrotem w wodę.
Pasażerowie na górnym pokładzie cofnęli się. Część "Lady Wexham" zniknęła za zasłoną piany. W jej środku pojawiło się coś ciemnego, masywnego. Z głębin wystrzelił kolejny wieloryb. Wynurzył się o wiele bliżej statku, otoczony migoczącą mgłą kropelek wody i Anawak wiedział, jeszcze zanim na łodziach rozległy się krzyki przerażonych ludzi, że ten skok nie chyba celu.
Wieloryb uderzył z takim impetem w "Lady Wexham", że parowiec zakołysał się gwałtownie. Rozległ się trzask i huk. Zwierzę zanurzyło się z powrotem. Ludzie na górnym pokładzie rzucili się na ziemię. Woda wokół statku pieniła się i wirowała, a w następnej chwili nadpłynęło z boku więcej humbaków i znów dwa z nich wystrzeliły z wody w powietrze i całym ciężarem zwaliły się na kadłub statku.
- To jest zemsta! - krzyczał Greywolf przechodzącym w dyszkant głosem - Zemsta przyrody!
Widok miał w sobie coś surrealnego. Tuż nad łodzią obrońców zwierząt sterczał pionowo ogromny humbak. Wydawał się niemal w stanie nieważkości, istota o monumentalne piękności, strupiasty pysk miał zwrócony ku chmurom i wciąż jeszcze unosił się w górę, dziesięć, dwadzieścia metrów nad głowami ludzi Greywolfa. Przez dłuższą chwilę wisiał na tle nieba, obracając się powoli, a metrowe płetwy piersiowe zdawały się do nich machać.
[...] Spojrzenie Anawaka powędrowało wzdłuż skaczącego kolosa. Nigdy nie widział czegoś tak strasznego i jednocześnie wspaniałego, nigdy z takiej bliskości. Wszyscy, Jack Greywolf, ludzie na zodiacach, on sam, zdarli głowy i wpatrywali się, co miało się wydarzyć.
- O mój Boże - szepnął.
Cielsko wieloryba pochyliło się jakby w zwolnionym tempie. Jego cień padł na czerwoną łódkę rybacką obrońców zwierząt, przesłonił dziób "Blue Sharka" i wydłużył się, kiedy olbrzym zaczął opadać w dół, szybciej i coraz szybciej..."
Dlaczego postanowiłem przeczytać "Odwet oceanu"? Przyroda, nieokiełznany ocean oraz tajemnicze wydarzenia. Nie mógłbym nie skusić się na taką książkę.
Ucanan postanawia wypłynąć na ocean i złowić parę doraźnych ryb. Dzień jak co dzień. Gdy udaje mu się złowić parę sztuk bonito, wpada w zachwyt. Świetna sprawa, prawda? Osiągnął cel, więc dlaczego by nie złowić więcej skoro ten dzień się tak dobrze zaczął? Kto z was by tak nie pomyślał? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Nagle zauważa szarpnięcie liny. Pierwsza myśl? Złapało się coś dużego. Po chwili łódką znowu szarpnęło i nasz bohater wpada do wody. Gdy jego sieć ginie pod wodą postanawia ją odzyskać, przecież nie może wrócić bez swojej sieci? Prawda? Postanawia zanurkować. Okazuje się, że sieć jest poszarpana. Co mogło to zrobić?
"Jak okiem sięgnąć tuż pod powierzchnią wody gromadziła się ławica, połyskujących ryb długości ramienia. Zaskoczony Ucanan wypuścił część powietrza z płuc. Perliście ulatywało w górę. Zastanawiał się, skąd tak nagle pojawiła się tutaj tak ogromna ławica. Nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Ciała ryb wydawały się niemal nieruchome, tylko od czasu do czasu dostrzegał ruch płetwy ogonowej albo przyspieszenie pojedynczego osobnika. Potem ławica niespodziewanie skorygowała swoją pozycję o kilka stopni - uczestniczyły w tym wszystkie ryby i zbiły się jeszcze ciaśniej. Właściwie to typowe zachowanie ławicy. Mimo to coś tu się nie zgadzało. To nie zachowanie ryb go irytowało, tylko same ryby. Było ich po prostu za dużo"
Po tym widoku postanawia on wypłynąć jak najszybciej na powierzchnię. Gdy nagle coś w jego kierunku zaczyna płynąć w jego kierunku. Ciekawi, co nastąpiło dalej? Zapraszam do przeczytania recenzji Odwetu Oceanu autorstwa Franka Schätzinga.
Kolejne strony zaczynają się od robaków. Co mają robaki wspólnego z oceanem? Śmiem stwierdzić, że więcej niż nam się wydaje.
Głównymi bohaterami, których będziemy mieli okazje poznać, jest Johanson oraz Tinę Lund. Lund pracowała dla firmy Statoil. Szybko została zastępcą kierownika projektu poszukiwań nowych złóż ropy naftowej. Jako że ze swoim zespołem natrafiają na zagwozdkę, postanawia zaufać Johansonowi aby, dostać odpowiedzi.
Pewnego dnia przynosi ona robaki do zbadania. Nasz bohater ma za zadanie odkryć ich gatunek. Szybko określa, iż są to wieloszczety, lecz jednak już z początku nie wszystko wydaje się takie normalne jak zazwyczaj. Postanawia pomóc swojej koleżance i przyjrzeć się im dokładniej i zdać jej raport z analizy. Po pewnym czasie nasza para spotyka się ponownie. Opowiada jej, iż należą one do niedawno odkrytego gatunku i żywią się bakteriami, które wykorzystują metan jako źródło energii i wzrostu. W dalszych rozdziałach jesteśmy świadkami zagłębiania się w temat tych stworzeń, ponieważ jest w nich coś tajemniczego.
Kolejnym bohaterem jest Leon Anawak. Autor książki o inteligencji i strukturze społecznej ssaków morskich. Zyskał szacunek ekspertów. Dodatkowo kapitan łodzi wycieczkowych.
Nasz bohater w natłoku myśli, stawia sobie jedno pytanie. Dlaczego humbaki i pływacze nie przypłynęły?
Jako pasjonat tych zwierząt, dąży do uzyskania odpowiedzi na to pytanie.
Z czasem jesteśmy świadkami dalszych niecodziennych wydarzeń. Ginące statki, kraby wybuchającą nieznaną dotąd cieczą, inwazje stworzeń morskich. Czyżby natura powiedziała dość? Czy ludzkości grozi niebezpieczeństwo? Dodatkowo pod powierzchnią znajduje się tajemnicza istota. Co wspólnego ma z tymi wydarzeniami? Jak wszystko potoczy się dalej?
Pierwszy raz czytałem Thriller ekologiczny. Miałem trochę inne wyobrażenie, lecz autor dostarcza nam dużo wiedzy, która nie przytłacza, mało tego, ona jest interesująca! Każda kolejna strona, oprócz dawki coraz ciekawszych informacji, ukazuje nam podwodny świat oraz naturę w pełnego tego słowa znaczeniu, wprawiając nas w coraz to większe emocje. Jestem pod wrażeniem wiedzy i stylu Franka
Schätzinga. Jego styl jest przyjemny, co można wywnioskować z powyższych odczuć. Bohaterowie są dobrze dopasowani. Co oprócz tego? Świetne opisy. Pisząc te recenzje, czuje się, jak bym przebywał dalej w łódce na nieokiełznanym oceanie.
Ciekawostki, zwierzęta, emocje, zagrożenie, a to wszystko owiane tajemnicą. Zaciekawieni? Jeśli tak to sięgnijcie po tę lekturę. Uprzedzam, jeśli nie potraficie pływać, zabierzcie kamizelkę!
Moja ocena: 10/10
Liczba stron: 952
Wydawnictwo: Dolnośląskie
"Wszystkie decyzje podejmowane bez strachu są słuszne."
Za możliwość przeczytania książki dziękuje:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz