poniedziałek, 16 marca 2020

Pan lodowego ogrodu - Tom IV - Jarosław Grzędowicz




"Najpierw poczuliśmy spływający na nas chłód, a potem dziwne mrowienie na skórze, które jeżyło włosy na rękach i karku. Zawodzenie konchy umilkło, za to na szczytach wszystkich wież pojawiły się dziwne niebieskawe ogniki, jak błędne ognie na bagnach. Zewsząd dobiegało dziwne brzęczenie
, a za moment ze wszystkich baszt w niebo wyprysnęły cienkie błyskawice, skacząc to tu, to tam, trzeszcząc i strzelając prosto w wiszącą nad miastem chmurę. Poczułem zabobonny lęk, mimo że słyszałem, jak Ulf mówi, iż to sztuczki robione przez Fjollsfinna, ale to, co się działo na niebie, było zbyt dziwne i ogromne. Zwłaszcza że po chwili wszystkie błyskawice zaczęły bić w to samo miejsce, tworząc ogromną kule błękitno - srebrnej poświaty, z której nagle, jak spod tafli wody, wyłoniła się olbrzymia twarz kobiety z koroną gałęzi nad głową. "




Wszystko, co dobre kiedyś się kończy... Zachęcam do przeczytania recenzji IV tomu Pana lodowego ogrodu.



Vuko zmierza do zakończenia swojej misji "ocalenie". Czyli uratować swoich towarzyszy, którzy przylecieli na Midgaard przed nim samym i zabrać ich z powrotem na ziemie. Dodatkowo będzie musiał stanąć ostatecznie w bitwie przeciwko Van Dykienowi, który chce zarządzać wszystkim dookoła. Czas goni nieubłaganie, jeśli nie wygra, spadnie śnieg zapomnienia na planetę i nikt nie będzie pamiętał nic, wszystko zacznie się od nowa.

Zdradzę wam, że jak na naszego głównego bohatera przystało, znalazł mnóstwo rozwiązań i sprzymierzeńców, którzy staną u jego boków, lecz czy to wystarczy, by wygrać?

Nasz czarny charakter, również nie próżnował i wystawia wszystko, co posiada, by tylko wygrać i zdobyć władze.


Filar, władca tygrysiego tronu jest na końcowym etapie poznania swojego losu. Jak rozwiąże się ta zagadka? Otóż przed poznaniem tego wszystkiego, zabiera swoich ludzi ognia do lodowego ogrodu, w którym mają zamieszkać i zacząć wszystko od nowa. Natomiast przed nimi długa droga pełna niebezpieczeństw. Czy uda im się dopłynąć do celu bez większego szwanku?

Jeśli byliście fanami Szkarłata, to zapewnię, zostaniecie zaskoczeni, ponieważ zmienia on stronę. Jak myślicie, czy od tak można stać się nagle dobrym i pozmieniać wszystko w głowie? A może to tylko jedna z jego kolejnych sztuczek, by przechytrzyć naszych bohaterów?


Po zakupie książki, pierwsze co to rzuciło mi się w oczy to grubość. Zawsze, gdy widzę, że jest to grubasek, myślę sobie, że jest to świetna sprawa! Przecież więcej czytania to coś pięknego, w szczególności, jeśli chodzi o dobrą fantastykę.  W tym przypadku czytało mi się jak wcześniejsze części bardzo dobrze.

Nie mamy tutaj dużej dawki dialogów, jak wcześniej, bardziej akcja skupia się na przygotowaniach do walki, zbrojeniach i tego typu podobnymi rzeczami. Będąc już blisko końca, zastanawiałem się, czy autor wyrobi się z tą "Wielką" bitwą. Zawsze, gdy zbliżam się do końca, a nie zostaje dużo stron, wiem, że mogę mieć pewien niedosyt. Tutaj Jarosław Grzędowicz podał sobie rękę z moimi myślami.

Od II tomu, jesteśmy przekonywani, że będzie to wręcz niesamowita bitwa, niestety wcale nie odczułem tego w ten sposób, wręcz miałem wrażenie, że autor się spieszy. Gdyby tak sto lub dwieście stron napisał więcej i miałby na to wizje, mogłoby być jeszcze lepiej, ponieważ jest potencjał, który nie został rozwinięty, tych wielkich fajerwerków nie było.

Czego jeszcze mi brakowało? Na pewno prowadzenia narracji z punktu widzenia Vuko i jego cyfrala. No ale cóż, może tak musiało być?

Samo zakończenie nie do końca mi przypadło do gustu, miałem w głowie inną wizje, lecz można by było tutaj bardziej opisać powrót oraz wydarzenia na ziemi? Chociaż rozdział, nawet krótki byłby fajną wisienką na torcie.

Pani Bolesna, brakowało mi jakichś większych wydarzeń z jej postacią, pewnie ciekawie by to dodało smaczku całym wydarzeniom.

Niedokończony został wątek z demonem, który ścigał władce tygrysiego tronu, co się stało z nim? Poddał się? Stracił trop? A szkoda, bo liczyłem na jakieś rozstrzygnięcie tego wszystkiego.

Cały tom dalej uważam za świetny i na pewno polecam go każdemu. Przychodzi ten moment, gdy z jednej strony jest się smutnym i szczęśliwym. Będzie brakowało mi rzucania fińskich słówek Vuko i reszty bohaterów. Ale to to już jest, coś się kończy a coś zaczyna.

Zapewne sięgnę za jakiś czas po inne książki autorstwa Grzędowicza.

Jak wy spędziliście czas na  Migdaardzie? :)


Moja ocena: 8/10
Liczba stron:880
Wydawnictwo: Fabryka Słów

"Lecz czas płynie.
Przesypuje się klepsydra.
Topnieją śniegi."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Upadłe anioły - Graham Masterton

Przeszłość - Każdy z nas ma taką za sobą, niezależnie czy była ona dobra czy też nie. Gdy zrobiliśmy kilka błędów albo dużo złych rzeczy, st...